sobota, 6 lipca 2013

Fiesta time!

Fiesta time!
Czas dwu dniowej fiesty obchodzony jest na Filipinach bardzo hucznie! Rozpoczynając od parady wzdłuż głównej ulicy miasta, a kończąc przy suto zastawionym stole w rodzinnym gronie. Okazja do świętowania w imieniu patrona miasta/regionu pojawia się tylko raz w roku, dlatego obowiązuje zasada – zastaw się, a postaw się! Ma być suto, bogato, drogo i przede wszystkim wesoło przy stole..
Filipińska gościnność przebiła moje najśmielsze oczekiwania! Podczas łapania stopa zostałyśmy zaproszone na fiestę przez zupełnie nieznanych nam ludzi. Nie będąc do końca przekonanym czy wypada wpadać obcym do domu, z czystej ciekawości postanowiłyśmy wejść  na przysłowiowe ‘pół godzinki’! U progu przywitały nas hordy roześmianych dzieci w różnym wieku, w korytarzu i pokoju głównym zasiadała starszyzna. Wszyscy witali nas z niesamowitą radością, otwarci na białych gości zapraszali do bogato zastawionego stołu ;) Takie ilości jedzenia widuje się raczej na typowych polskich weselach… Żony, matki i ciotki dokładały kolejne porcje smażonych potraw i oczywiście ryżu, którego nigdy nie może zabraknąć na filipińskim stole. Mężczyźni w tym czasie nad ogniskiem opiekali prosiaka - lechon baboy, znamienity przysmak Filipińczyków przeznaczony był jako główny punkt wieczoru. Podczas całej fiesty przez dom przewijała się niezliczona liczba gości: dalsza, bliższa rodzina, sąsiedzi, kuzyni, ciotki poklotki, trudno byłoby się doliczyć .. samych dzieci było całe przedszkole!
Ku naszemu zdziwieniu potrawy, które wychodziły z kuchni szykowane były już na następny dzień! Ile jest w stanie przejeść duża rodzina z gośćmi? Całego carabao, dużego świniaka, kilka, jak nie kilkanaście kurczaków, no i oczywiście góry ryżu! Jak się później dowiedziałyśmy pieniądze na wyprawienie tak hucznej fiesty zbierane są przez rodzinę przez cały rok, inne święta nie są obchodzone z taką pompą!
Obżarstwo to nie wszystko! Wieczór zakończony przy mikrofonie to najlepsza filipińska rozrywka! Tutaj do karaoke rwie się dosłownie każdy (oprócz nas!). Moja złota zasada –„ jak nie umiesz to nie śpiewaj”, została złamana po długich namowach i kilku piwach…;p A przysłowiowe ‘pół godzinki’ przerodziło się w 7 godzinną posiadówkę! To się nazywa fiesta!

Kamila