czwartek, 24 października 2013

Bohol – trying to recover after the earthquake

Bohol – trying to recover after the earthquake

Nawdychałam się już tyle smogu w Manili, że z przyjemnością wracałam do domu na Boholu. Niestety, ale tydzień po trzęsieniu sytuacja nadal nie jest stabilna. Wciąż odczuwalne są wstrząsy wtórne! Pomimo, iż są one o mniejszej sile i krótszym czasie działania, to jednak przypominają o wstrząsającym przeżyciu sprzed kilku dni. Wczoraj w nocy zbudził mnie wstrząs o sile 5,1 trwający kilkanaście sekund.

Zabraliśmy się z chęcią do pomocy w akcji humanitarnej, dotyczącej dystrybucji żywności oraz wody pitnej do obszarów na Boholu, które ucierpiały najbardziej. Są to rejony znajdujące się najbliżej epicentrum trzęsienia, czyli: Sagbayan, Tubigon, Carmen, Loon, Maribojoc.

Aż trudno uwierzyć własnym oczom.. dopiero teraz uświadomiłam sobie siłę niszczącą tego trzęsienia! Widok jak po zrzucie bomby! Na wioskach ludzie, którzy stracili swe domostwa mieszkają teraz w poskładanych na szybko namiotach lub własnoręcznie wykonanych tymczasowych schronieniach, zbitych z kilku desek i pokrytych prześcieradłami. Rozstawiają znaki na popękanych ulicach, prosząc o pomoc, informując o braku ryżu i wody…

Aktualna liczba zgonów to aż 211 osób!

Fot. Kamila Fy














Manila

Manila

W stolicy Filipin spędziłam kilka dni, tyle w zupełności starczy aby mieć dość miejskiej dżungli, w której populacja sięga 12 mln! Zostałam tam wysłana przez moją organizację ze względu na bezpieczeństwo po trzęsieniu na Bohol oraz na wcześniej zaplanowane już szkolenie.

Jeśli miałabym opisać Manilę w skrócie, to jako pierwsze padłyby słowa krytyki - miejska dżungla owiana smogiem z przytłaczającym ruchem ulicznym! Być może intensywność wszystkich negatywnych bodźców, które doznałam w tym molochu, jest związane z moim przyzwyczajeniem do życia w Corelli na Bohol, wśród dzikiej przyrody, pozwalając mojemu organizmowi na oddychanie pełną piersią! Niestety tutaj wychodząc na ulicę po prostu się dusisz. Ponadto, należy uważnie spacerować ze względu na niespodziewanie pojawiające się przeszkody. Bardzo łatwo głową zahaczyć o zwisające kable wysokiego napięcia lub też wpaść nogą (lub i całym sobą) do dziury chodnikowo – ulicznej ;p Nie ma żartów, zamiast cieszyć się rozmową ze współtowarzyszem wycieczki, lepiej patrzeć pod nogi!

Ruch uliczny jest niemożliwy! Wieczne korki, w szczególności podczas godzin porannego i wieczornego szczytu. Do metra ludzie wciskają się jak robaki, przylepiając się do szyb i drzwi, wypychając się nawzajem aby zlikwidować konkurencje. Hałas, który dobiega z ulicy męczy ucho 24 godziny na dobę!

Inna sprawa, jeśli chodzi o bezpieczeństwo twoje oraz twoich rzeczy. Lepiej mieć się na baczności! W szczególności w metrze, bo występuje tam niemiłosierny ścisk. Oczy i ręce pojawiających się tam złodziei chodzą jak szwajcarskie zegarki. Spora część moich znajomych, którzy mieszkają w Manili została już okradziona i u nikogo nie budzi to zdziwienia. Najgorsze doświadczenie oraz błąd popełniony przez nas, to jazda metrem w godzinach szczytu! Sodoma i gomora. Ludzie wpychają się nawzajem siłą do stojącego metra, pakując się jak śledzie do ciasnej puszki. A złodziej tylko się czai… Każdego pasażera czeka oczywiście długa kolejka po bilet, jeszcze dłuższa do bramki wejściowej czy wyjściowej oraz ochrona sprawdzająca plecak i torbę każdej z osób! W samym metrze idzie się udusić, a powrót z miasta do domu zajmuje ponad 2 godziny. I jak tu nie mieć dosyć?

Miałam również „przyjemność” odwiedzić najbiedniejszą dzielnicę Manili, gdzie ludzie mieszkają w poskładanych z kartonów lub kawałków drewna slumsach. Kiepski widok, w szczególności gdy widać sporą część społeczeństwa mieszkającą na ulicach.

I tak spacerowałam ulicami Manili, potykając się o śmieci różnego kalibru. A gdy unosiłam głowę do góry aby zaczerpnąć kolejny łyk najświeższego smogu widziałam … niebo. Jakie niebo? Szaro, buro i ponuro! I tak przez 95% roku!

No dobrze, koniec tego narzekania! Jeśli się postaram to znajdą się tam również miłe (nie tylko dla oka) miejsca. Trzeba przyznać, że Manila obfituje w olbrzymie centra handlowe, które są główną atrakcją każdego Filipińczyka oraz turysty. Aktualnie wszystkie wystrojone są już od góry do dołu w świąteczne dekoracje i z głośników wydobywają się najznamienitsze hity typu: ‘Ol aj łont for krismas is uuuuuuuu…’!

Jak dla mnie jedyne znośne miejsca w stolicy to kina, puby, bary, restauracje w Quezon City, Makati, a także Rizal Park, China Town oraz potężne centra handlowe, w których nawet można znaleźć lodowisko!

Kamila








sobota, 19 października 2013

Update!

Update!

Z dżungli do dżungli, nastąpił spory skok z mojej kochanej dżungli na Boholu do prawdziwej miejskiej dżungli. Przebywam w Manili, gdzie miasto spaliną oddycha! Muszę przyznać, że podoba mi się tu raptem stały dostęp do Internetu oraz nieograniczony i łatwy  dostęp do wszelkiego rodzaju jedzenia, pubów, barów, restauracji. Mieszkając już praktycznie pół roku na Bohol, z przyzwyczajenia robię zapasy jedzenia. Bo tam musiałam jechać do miasta 15 km, telepiąc się nie wiadomo jakim środkiem komunikacji. W Manili natomiast, wychodzę na ulicę i wszystko jest na wyciągnięcie ręki (albo raczej na wyciągnięcie portfela;p)!

Wszyscy zauważyliśmy, iż pomimo, że znajdujemy się już w bezpiecznym miejscu, z dala od epicentrum trzęsienia, to nadal jesteśmy wrażliwi na wszelkie inne ‘wstrząsy życia codziennego’ ;p Przykładowo: wystarczy, że rozpędzona ciężarówka sporych rozmiarów przejeżdża ulicą Manili a pod nią drga ziemia – a my już jak na alercie!

Śledzimy na bieżąco informacje z neta oraz gazet dotyczące Boholu. Utrzymujemy stały kontakt z osobami, które zdecydowały się zostać na wyspie. Wg notowań sejsmologów wstrząsy wtórne nadal utrzymują się na dość silnym poziomie i są odczuwalne przez mieszkańców. Do tej pory naliczono już ponad 1300 wstrząsów wtórnych!!! Liczba potwierdzonych zgonów zwiększyła się już do 175!



Na stronie Filipińskiego Instytutu Wulkanologii i Sejsmologii można na bieżąco śledzić liczbę oraz siłę wstrząsów:

Znajomi z projektu skontaktowali się z mediami, które umieściły ich zdjęcia i komentarz po trzęsieniu:


czwartek, 17 października 2013

EARTHQUAKE!!! 15.10.2013

EARTHQUAKE!!!     15.10.2013
Nie wiem czy potrafię ubrać w odpowiednie słowa to co widziałam i przeżyłam przez ostatnie dwie doby! Zacznę od początku…

Gdy analizowaliśmy jak wyglądał dzień przed trzęsieniem, to widać było pewne odskocznie od normy. W samym już sanktuarium oprowadzając turystów zauważyliśmy nadmierną aktywność tarsjerów, były niespokojne i nie potrafiły wysiedzieć w jednym miejscu (jak na zwierzę o nocnym trybie życia jest to dosyć niespotykane). Ponadto, turyści których oprowadzałam zwrócili uwagę na niesamowicie duże stada ptaków, które nadmiernie hałasowały i latały nad naszym terenem. Wypytując o ich gatunki. Nie potrafiłam wyjść ze zdziwienia ponieważ wcześniej tak intensywnego zjawiska nie zaobserwowałam na terenie sanktuarium. Mało tego, tej nocy sen okazał się być niespokojny.. nie tylko u mnie:p

We wtorek wstaliśmy wcześnie rano aby kontynuować pracę nad wyznaczaniem i tworzeniem ekologicznych ścieżek w dżungli, które mają być przeznaczone dla turystów żądnych kontaktu z przyrodą. Szlak, który wiedzie na szczyt wzgórza jest wąski i kręty, dookoła dżungla.

Będąc na samym szczycie, część z nas uderzała kilofami w skaliste podłoże, a reszta odgarniała kamyki. W pewnym momencie zatrzęsły się pod nami nogi.. O co chodzi? Czyżby to zbyt intensywna praca z kilofem wzbudziła drgania? Zaczęło trząść coraz mocniej.. Co się dzieje? Spojrzeliśmy się wszyscy po sobie – oczy wielkie jak u tarsjera - i nagle jedno z nas krzyknęło –‘TRZĘSIENIE ZIEMI!!!!!’. Padliśmy płasko na kamienisto – żwirowy grunt na szczycie. Dopiero leżąc całym ciałem na powierzchni odczuliśmy, że ziemia trzęsie się niemiłosiernie! Przerażenie narastało, serce biło jak oszalałe, krople potu wystąpiły na całym ciele. Nie ma się czego trzymać! A ziemia, po której stąpasz, która wydaje się być przez całe twoje życie stabilną podporą i czymś tak bezpiecznym nagle nie daje ci oparcia! Czubki drzew, miotane niczym szmaciana lalka na sztormie nie dają nadziei na spokój. Szczerze mówiąc, w pewnej sekundzie mieliśmy wrażenie, że ziemia się rozstąpi i zsuniemy się ze szczytu. Z samej góry zaczęły osuwać się kamienie. Trzęsło mega intensywnie, a czas leciał… Wszystko trwało ‘rapem’ minutę! AŻ minutę, bo jak na trzęsienie ziemi to mega długi czas!

Dookoła słyszeliśmy przeraźliwy hałas, głównie przerażonych zwierząt. Gdy trzęsienie ustało, najbardziej słyszalne były psy, krowy i kury, które wydawały głośne i przeciągłe skowyty, muczenie, szczekanie!

Wspólną decyzją tuż po przeżytym właśnie szoku, odczekaliśmy chwilę i postanowiliśmy zejść na dół do fundacji by sprawdzić co z resztą ludzi! Część naszych znajomych udała się do ogrodu botanicznego w poszukiwaniu drewna na opał. Spotkaliśmy się na dole, sprawdzając czy wszyscy są cali. Pracownicy budynku, mieszkańcy Bohol byli przerażeni. Twierdząc, iż tak intensywnego i długiego trzęsienia jeszcze w życiu nie przeżyli. Usiedliśmy na trawie w bezpiecznej odległości od głównego budynku, włączyliśmy małe radyjko. A tam informacja – trzęsienie o sile 7,2 trwające minutę, a Bohol okazał się być w jego epicentrum!
Nadal nie było spokojnie! Przez pierwsze 3-4 godziny po głównym trzęsieniu, mniej więcej co 2-3 minuty odczuwaliśmy kolejne wstrząsy. Przez kolejnych 8-10 godzin odczuwaliśmy wstrząsy co 10-15 minut. Z radia dowiedzieliśmy się, że 4ry ze wstrząsów wtórnych tego dnia były o sile 5,3 – 5,4!!!

Oględziny głównego budynku fundacji – czyli naszego domu, dały niezły efekt. ‘Na oko’ stoi;p Ale widać spore spękania wzdłuż słupów, z niektórych filarów odpadł tynk i obsunęły się dachówki. W środku masakra, półki, szafki poprzewracane, rzeczy na ziemi, łóżka poprzesuwane, a niektóre z gablot i szklane trofea w szczątkach.

Najbardziej doskwierał brak prądu oraz wody w kranie. Na szczęście destylowana woda do picia była dostarczana tego dnia do kuchni. Z miasta zjechali się znajomi przynosząc newsy z Tagbilaran (największego miasta wyspy Bohol, oddalonego 15 km od Fundacji). W trakcie i tuż po trzęsieniu, mieszkańcy miasta położonego na wybrzeżu wpadli w panikę i wszyscy zaczęli uciekać w naszą stronę w obawie przed ewentualnym tsunami!

Zbliżał się wieczór, a my musieliśmy przygotować się do noclegu na polanie przed naszym budynkiem. Strach było spać w niesprawdzonym, popękanym domu gdy podczas całego dnia nadal odczuwalne były silne i częste wstrząsy. Noc była niespokojna.. Tyle co zmrużysz oczy i wydaje ci się, że wszystko wraca do normy, a tu kolejne WSTRZĄSY!

Następnego dnia rano, niewyspani, brudni, głodni i spragnieni zaczęliśmy robić rekonesans. Dom – nadal niestabilny, ziemia – nadal się trzęsie (choć rzadziej bo raz na 30-60 minut), woda do picia – powoli się kończy, prąd – brak, woda w kranie – brak, tarsjery w naszym sanktuarium – brak (!), wszystkie pouciekały lub pochowały się skutecznie!

Nasza organizacja z Manili kontaktowała się z nami z wielkim trudem, ze względu na problemy z zasięgiem oraz naszymi telefonami, które już umierały bez baterii.

Kolejny dzień spędziliśmy przed domem. Odwiedzając znajomych lokalesów na wiosce oraz pracowników naszej fundacji. Wniosek jest jeden – ci najbiedniejsi, mieszkający w nipa hut (chatce zbudowanej z bambusa i drewna) wyszli po tak silnym trzęsieniu bez szwanku! Domek tego typu jest elastyczny i lekki, tym samym bezpieczny dla ludzi. Ci nieco bogatsi, którzy mogą pozwolić sobie na dom murowany wyszli już na tym nieco gorzej, a ich domy miały popękane filary czy zburzone ściany. Wyrażaliśmy chęć pomocy, przynajmniej w sprzątaniu, ale jak na razie strach cokolwiek koło takiego domu ruszać, ze względu na ciągle występujące wstrząsy wtórne!

Podczas drugiej nocy po trzęsieniu mieliśmy już nieco pod górkę… Spanie na zewnątrz w sąsiedztwie dżungli jest całkiem rześkie, prawie jak urządzanie sobie campingu, serio! Niestety ale tej nocy złapał nas deszcz. Mało tego, nadal odczuwaliśmy wstrząsy, kolejna noc praktycznie nieprzespana

Trzeciego dnia udaliśmy się na lotnisko, na szczęście pas startowy cały, lotnisko działa. Organizacja zakupiła dla nas bilety do Manili, raz – w ramach ewakuacji, dwa – w ramach już wcześniej zaplanowanego mid-term evaluation, które o zgrozo miało odbyć się właśnie na Bohol!

Bohol pożegnał nas z przytupem (a raczej z zatrzęsieniem;p). Siedząc już w samolocie, czekając na zezwolenie na start odczuliśmy kolejny silny wstrząs. Później dowiedzieliśmy się, iż był on o sile 6,2. Przychodzi mi na myśl jedno pytanie – czy bezpieczna jest decyzja startu gdy odczuwalne są nieregularne wstrząsy wtórne?mhmm

Suma sumarum, pierwsze najsilniejsze trzęsienie o sile 7,2 zaliczono do jednych z najsilniejszych i najdłuższych w historii Filipin. Z epicentrum występującym na wyspie Bohol, 15 km od naszej Fundacji. Sejsmolodzy naliczyli ponad 900 wstrząsów wtórnych, część z nich o sile 5,2 – 6,2. Aktualnie jest  155 zgonów oraz 276 poważnie rannych, wiele osób nadal uznano za zaginione. Najbardziej ucierpiały najstarsze kościoły, mosty, wysokie budynki w mieście oraz centra handlowe.

Kochany BOHOL – uznawany był przez nas za dom, azyl, idealne miejsce pracy i relaksu oraz bezpieczne miejsce do życia… Niestety:/ Siły przyrody tylko udowadniają jak kruchy i marny jest dom i schronienie. Mam ogromny szacunek do matki ziemi, która nosi nas na co dzień i wydaje się być najbardziej stabilnym elementem. Doświadczenie tak silnego trzęsienia ziemi jest wyjątkowym przeżyciem, miejmy nadzieję, że pierwszym ale ostatnim!

Aktualnie jesteśmy w Manili, bezpieczni, zakwaterowani, najedzeni, wykąpani.. i mam nadzieje, że wreszcie także wyspani. Choć ziemia się tu również trzęsie, ale z powodu nasilonego ruchu ulicznego ;p

Kocham, ściskam i całuję najbliższych !
Proszę się nie martwić na zapas ! Jestem cała i zdrowa ;)
Kamila






Niestety nie miałam możliwości zrobić żadnego zdjęcia, ze wzgl na potrzebę oszczędzania baterii w telefonie do celów pilnego kontaktu, bateria w aparacie jak na złość padła, a prąd siadł.
Poniższe linki zawierają zdjęcia oraz relacje z wydarzenia:

http://en.wikipedia.org/wiki/2013_Bohol_earthquake


niedziela, 6 października 2013

Filipiny – kraj dziwny, wciąż uroczy!

Filipiny – kraj dziwny, wciąż uroczy!

Po  spędzeniu kilku miesięcy w tymże pięknym kraju, nasuwa mi się sporo różnych refleksji. Filipiny zadziwiają, a czemu? Bo to kraj:

-gdzie butelka rumu jest tańsza od coli,
-gdzie światło zielone na ulicach miejskich jest jedynie wskazówką, ale nie daje pieszemu pierwszeństwa na przejściu,
-gdzie zwykli mężczyźni malują paznokcie na różowo, bądź też czerwono (handlarz na street market, kierowca autobusu),
-gdzie chrząkanie i plucie przez kobiety nie uchodzi za coś niesmacznego, a puszczanie przez mężczyzn bąków w towarzystwie nie jest wyrazem braku kultury,
-gdzie jedzenie rękami jest codziennością,
-gdzie na przywitanie zamiast typowego „hey, how are you?” prędzej usłyszysz „hey, have you already eaten?”,
-gdzie pedicure i manicure u rosłego mężczyzny (wcale nie będącego homoseksualistą) nie jest niczym wyjątkowym,
-gdzie posiadanie 8-12 dzieci jest czymś normalnym,
-gdzie wszyscy (w szczególności kobiety) dążą do „perfekcyjnego piękna” starając się wybielić skórę na wszelkie sposoby,
-gdzie nie znajdziesz na półkach sklepowych normalnego balsamu, mydła czy żelu do ciała oprócz tych niby magicznie wybielających skórę,
-gdzie na jednych z najpiękniejszych miejsc/plaż, potykasz się o śmieci komunalne; lokalni nie mają w zwyczaju korzystać z koszy na śmieci, bo takowych praktycznie nie uraczysz w promieniu km,
-gdzie anorektycznie wyglądające psy i koty nie budzą zdziwienia ani litości,
-gdzie nie ma prysznicy, tylko sprzęt kranik – wiaderko – polewaczka,
-gdzie każdy biały nazywany jest ‘Americano’,
-gdzie każdy biały uważany jest za osobę bogatą i szastającą pieniędzmi,
-gdzie zajadanie ryżu występuje nawet 5x dziennie i się nie nudzi,
-każdy biały uważany jest za osobę piękną, godne podziwu są biała skóra oraz długi nos,
-gdzie zupełnie obcy ci ludzie zapraszają do siebie do domu na posiłek,
-gdzie wszystkie dzikie stworzenia gady/ płazy/ owady chcą cię pożreć żywcem (no może przesadzam;p),
-gdzie segregacja śmieci budzi zdziwienie i niezrozumienie tematu,
-gdzie jazda na byle czym bez żadnego zabezpieczenia nie budzi niepokoju,
-gdzie noworodki wożone są motorem na kolanie bez żadnego zabezpieczenia,
-gdzie jazda na dachu miejskiego środka komunikacji jest dozwolona, a nawet zalecana bo w środku nie ma już miejsca,
-gdzie mięso sprzedawane jest na ulicy w temperaturach 30+,
-gdzie oddawanie moczu przez mężczyzn w miejscach publicznych jest czymś naturalnym,
- gdzie trąbienie przez kierowców ma oznaczać: hey/ jesteś piękna/ ja tu jadę/ uważaj jadę/ zwróć na mnie uwagę/ chcesz jechać ze mną?/popatrz na mnie/ nic nie rób, po prostu sobie trąbię bo lubię!,
-gdzie pytanie „where are you going?” jest szablonowym i podstawowym pytaniem, które usłyszysz sto razy wychodząc na ulicę,
-gdzie w supermarkecie jest więcej obsługi niż klientów,
-gdzie mieszkańcy gdy nie znają odpowiedzi na twoje pytanie, rzucają byle jaką odpowiedź aby nie wyjść na niezorientowanych,
-gdzie szaleją tornada, wulkany, tajfuny, tsunami, trzęsienia ziemi, a również w niektórych miejscach piraci i terroryści,
-gdzie raczej nie mówi się ‘nie’,
-gdzie powszechnie unikane jest narzekanie ;D



Kamila

Konwent w Davao City (Mindanao płd)

Konwent w Davao City (Mindanao płd)

Pod koniec września miałam przyjemność uczestniczyć w konwencie młodzieżowym w Davao, dużym mieście na południu wyspy Mindanao. Konwent odbywa się co roku w różnych częściach Filipin. Tym razem wybrano dosyć ryzykownie ponieważ w tym czasie w płd- zach części wyspy odbywały się zamieszki pomiędzy islamskimi grupami a wojskiem. Davao jest na tyle bezpiecznym miastem bo jest wystarczająco oddalone od Zamboangi, ale jednocześnie jest świetnym celem dla terrorystów. Trzy dni przed konwentem, zamachowcy podłożyli dwa ładunki wybuchowe w centrum handlowym oraz w kinie.

Cały konwent odbywał się w hotelu Ritz, przyznam całkiem szczerze, iż spędzenie trzech dni w ślicznym kilkugwiazdkowym hotelu robi wrażenie, w szczególności gdy karmią i nocują cię za darmo. Ponadto, muszę dodać, iż ostatnich 5 miesięcy na Filipinach spędziłam w warunkach raczej „obozowych”, na Sumatrze również jeśli chodzi o bazę noclegową to luksusu nie zaznałam;p

Zaproszonych było ponad 600 młodych uczestników z całych Filipin, w wieku 16-22 lata. Ze względu na ewentualne niebezpieczeństwo zamachu na konwent dotarło około 400 osób. Na szczęście hotel był pilnie strzeżony przez policję oraz wojsko, dowozili nas z lotniska prosto pod wejście hotelowe, uważnie sprawdzając zawartość  toreb i plecaków.

 Młodzi, inteligentni oraz nieprzeciętnie aktywni Filipińczycy zrobili na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Oczywiście byłam jedną z dwóch jedynych białych osób na tej imprezie, jak można sobie wyobrazić robiliśmy istną furorę, nie było osoby, która nie chciałaby mieć z nami sweet foci. Jako uczestnicy/ obserwatorzy ostatniego dnia pełniliśmy funkcję jury w ocenianiu propozycji projektów pomocowych dotyczących problemów socjalnych filipińskich społeczności. Zadanie było ciekawe i jednocześnie trudne, wygrana grupa dostawała nagrodę pieniężną na realizację projektu. Dla mnie największą nagrodą oraz przyjemnością było wręczanie dyplomów zwycięzcom oraz ich dumne uśmiechy.


Kamila









Report:

From 21st to 23rd of september we had a great opportunity to be part of “I Transform! Young leaders convention” which took place in Davao, Mindanao.

There were invited more than 600 young leaders from all around the Philippines. Although, because of the latest danger of terrorism in this place, some of the leaders resign to come. However, there still was a wonderful big group of more than 400 intelligent and active youth, ranging between 16-22 years old.

One of the tasks for the young participants was to prepare project proposals, addressing social problems in their communities. They put us as an experts to evaluate and grade 12 different projects. It was a challenging but also very engaging task for us, people from EU who aren’t aware of all the difficulties and obstacles Filipinos have in their communities. It took us few hours to get to know all the topics and see group presentations to be ready to finally find 4 winners who were rewarded with a grant.

The annual “I Transform!” convention gives young leaders opportunity to build relationships with other leaders through dances, songs, workshops, activities, reflection pathways and many other tasks.

The convention is a national event giving young Filipinos the possibility of sharing innovative ideas which could help to develop and improve their country. Most of the convention was interactive and engaging all the participants through wide variety of activities. To be honest, we were really impressed how fast and fruitful the engagement of young leaders was. The future of this country is in their hands!

Kamila