poniedziałek, 30 grudnia 2013

Niespodzianka w trzewiku !!!

Podczas sprzątania najczęściej możemy zaskoczyć samych siebie, odnajdując zagubione  w magiczny sposób przedmioty. Jest to najczęściej dawno niewidziany kolczyk czy książka. Ja mam to szczęście, iż mieszkając w dżungli kilkakrotnie natknęłam się podczas sprzątania na karalucha w kosmetyczce, mysz pod łóżkiem albo węża pod biurkiem… nic szczególnego. Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy, a jednak! Tarantula w moim trzewiku sprawiła, że miałam oczy jak 5zł, a oglądając foty do tej pory mam dreszcze. Fu! Teraz za każdym razem wkładając stopę do buta będę mieć obawy czy jakieś ‘miłe stworzenie’ nie uwiło tam sobie gniazdka!


Rozpoznanie gatunkowe: podrodzina azjatyckiej tarantuli, Ornithoctoninae, Orphnaecus Spider
Te pająki lubią kopać nory w ziemi oraz atakować swoje ofiary. W tym wypadku, zamiast nory upodobał sobie kryjówkę w moich baletkach!

Zagrożenie: w wypadku ukąszenia należy jak najszybciej udać się do szpitala! Ugryzienie nie jest śmiertelne, ale za to bardzo niebezpieczne oraz bolesne!

P.S. Wszystkich obrońców i miłośników zwierząt chcę uprzejmie poinformować, iż pająk został w łagodny sposób zachęcony do wyjścia z mojego buta patykiem oraz radośnie szuka nowej kryjówki w dżungli. Niestety ja już nieco mniej radośnie sprzątam mój pokój w obawie znalezienia kolejnej niemiłej i jadowitej niespodzianki!

Kamila






środa, 25 grudnia 2013

Merry Xmas!



To nie pierwsze święta poza domem, ale pierwsze w tropikach! Różniły się znacznie od tych typowych polskich świąt ze śniegiem. Zamiast białego obrusu stół zdobiły świeżo ścięte liście bananowca, zamiast choinki prezenty siedziały na drzewku tarsjerowym, a zamiast karpia na stół wleciał pyszny marlin;)

Spędziliśmy czas w doborowym towarzystwie dziesięciu wolontariuszy. Przyrządziliśmy wesoły mix polsko – hiszpańsko – włoskich potraw. Obżarstwu nie było końca. Największą furorę zrobił dłuuugo chowany specjalnie na ta okazję  - barszcz czerwony instant. Idealnie przemycony polski akcent w postaci gorącej zupy podany był w świeżo ściętych kokosach.

P.S. Mikołaj jednak wrócił z urlopu pod palmą i przyniósł worek prezentów, spełniając tym samym swój doroczny obowiązek :D


Kamila











niedziela, 22 grudnia 2013

Island hopping koło Siargao


W ciągu jednego pięknego popołudnia odwiedziliśmy na relaksie 3 maleńkie wysepki. Żyć nie umierać!!! Święta tuż za pasem, a tu widoki nie z tej ziemi, krystaliczna woda koloru turkusowego i wygłupy na plaży. Mikołaj w tym roku strzelił focha (z przytupem!), nie przyjedzie na swych saniach, ma dosyć mrozu i śniegu, postawił na urlop i lenistwo na plaży …
Zdj z: Naked Island, Dako Island, Guyam Island

KOCHANI !!!
Lecą do Was świąteczne życzenia! Aby ryb, ryżu i kokosów nie zabrakło na Waszym stole, a uśmiech nie znikał ze szczęśliwych buzi!:) Aby te Święta były spędzone w ciepłym  gronie szczęśliwych ludzi, którzy patrzą w nadchodzący rok z łezką w oku… Czy będzie lepszy?!? Zależy to tylko od Nas samych!

Buziakiii















sobota, 21 grudnia 2013

Siargao Island



Wyspa Siargao (czyt. Szargao) szarpała nam nerwy jeśli chodzi o transport. Poczynając od dnia pierwszego gdzie godzina samolotu ulegała zmianie dwukrotnie, a kończąc na dniu ostatnim gdzie samolot był gotowy do odlotu trzy godziny wcześniej i nie wpuszczono nas spóźnionych na pokład. Chcąc nie chcąc, mieliśmy przymusowo przedłużone wakacje, a linie lotnicze opłaciły nam hotel, wyżywienie oraz transfer z lotniska.

Miejsce słynie z wyśmienitych warunków do uprawiania wszelakich sportów wodnych, a przede wszystkim surfingu! Fale tak doskonałe, że zjeżdżają się tu surferzy z całego świata, głównie z Australii i Nowej Zelandii. Prężących klaty surferów najszybciej spotkasz na Cloud 9, to tu najlepsi szaleją na wysokich falach. Siargao zachęca wybrzeżem nad samym Pacyfikiem nie tylko surferów, można tu również uprawiać paddleboarding, bodyboarding, skimboarding, kitesurfing… i wiele innych. Fale rozmaitych rozmiarów usatysfakcjonują każdego, od początkujących po wysoce zaawansowanych!

I właśnie tu, na Siargao, które zapisuje się na liście jednych z najlepszych surfingowych miejscówek na świecie, miałam moją pierwszą lekcję! Po godzinie spędzonej na desce, kończysz z bananem na twarzy oraz obolałymi kolanami, biodrami i żebrami… ale WARTO! Zaciesz niesamowity! Oczywiście zaczynałam na mini falach, daleko im do tych kilku metrowych kolosów, na których pocinają najlepsi na wybrzeżu!

Siargao jest zdumiewająco zieloną wyspą, w 95% porośniętą palmami. I, co nie jest takie popularne na Filipinach, można tu spotkać krokodyla;p Całą wyspę z łatwością objedziesz dookoła na motorze w ciągu jednego popołudnia.


Kamila






























piątek, 13 grudnia 2013

Ifugao – terasy ryżowe


Terasy ryżowe na płn Luzonie mają ponad 2 tys lat i okrzyknięte zostały ósmym cudem świata! Trudno się z tym nie zgodzić – jest pięknie! Pas Cordillera Mountains zajmuje dużą część wyspy Luzon i daje schronienie Filipińczykom, którzy od pokoleń oswajali się z tutejszymi warunkami. Różnią się oni i wyglądem i zachowaniem od reszty wyspiarzy. Ubierają się nadzwyczaj ciepło: kurtka, czapka czy wełniany szalik zawinięty na głowie gości u każdego mieszkańca. Od kiedy jestem na Filipinach to jeszcze tak nie zmarzłam! W ciągu dnia około 24-26°C, natomiast wieczorami już istne filipińskie przymrozki (!) temperatura spada poniżej 20stu ;p Pierwszy raz od 7 m-cy miałam na sobie grubą bluzę i długie getry, a głowę nakrywałam kapturem… dziwne uczucie;p











Aby dotrzeć do samej wioski należy przebyć część wąskiej, off roadowej trasy jeepney’em (z opcją jazdy w środku lub na dachu) a następnie godzinny trekking po górach z plecakiem na barach. Serpentyny górskie z widokami zapierającymi dech ciągnęły się w nieskończoność.










Mieszkaliśmy w typowej góralskiej chatce na palach, z możliwością rozpalenia ogniska w środku. Na zewnątrz drewnianej chatki straszą wypreparowane czaszki zwierząt, te najbogatsze przystrajane są przez lokalesów czaszkami małp.






Męska część filipińskich górali nałogowo żuje mommę - tytoń zmieszany z ziołami i proszkiem. W rezultacie mieszanka daje kopa oraz buzie zabarwia na czerwono. Wygląda to jakby lokalesi jedli surowe mięso i pili krew (co nie jest takie oburzające, ponieważ góralskie plemiona znane są z tego, że w zamierzchłych czasach zjadały swoich wrogów!).
Od wieków zmarli chowani są w trumnach zawieszonych na skałach. Rytuał i wierzenia, iż w ten sposób zmarła osoba jest bliżej nieba funkcjonują do dzisiaj!