środa, 26 marca 2014

Niebezpieczeństwa na Filipinach

Na Filipinach czasami aż strach się bać! TO iście niesamowite, że ja jeszcze jestem cała, zdrowa.. i żyję;) A tak serio serio, jak wspominam ile sytuacji mogłoby mnie w ciągu ostatniego roku wykończyć, to aż wzdycham pod nosem ze zdziwienia.

Wiadomo, życie w dżungli mnie zahartowało ale obcowanie na co dzień z wężami, pająkami, szczurami, karaluchami (i nie tylko) mam opanowane do perfekcji! Zaliczyłam bliski kontakt z rozmaitymi wężami wchodzącymi mi do pokoju, tarantullami zadomawiającymi się w moim obuwiu, parzącymi krocionogami przewijającymi się często pod moimi stopami, pytonami oraz kobrami filipińskimi pełzającymi w bliskim sąsiedztwie mojego lokum.

Jednak najniebezpieczniejszym gatunkiem, z jakim miałam styczność, okazał się być wąż morski wychodzący również na ląd. Jest on na liście najbardziej jadowitych węży świata, notowany jako 7x bardziej jadowity niż filipińska kobra. Miałam tę nieprzyjemność spacerować nocną porą po skalnym wybrzeżu, gdzie samica wiosłonoga żmijowatego zwykle składa jaja. Na swojej drodze miałam kilka sztuk tych charakterystycznych czarno białych węży. Moja stopa wylądowała dosłownie 3 cm obok wylegującego się na skałach Laticauda colubrina, i to aż dwukrotnie! Nocą ledwo widoczne węże są ogromnym niebezpieczeństwem dla ludzi. Po ugryzieniu występuje szybka reakcja oraz drętwienie mięśni nogi, po kilku minutach nie możemy już chodzić, po około 30-40 minutach, gdy silna trucizna dostaje się do serca, jest już za późno na pomoc. Łatwo jest sobie wyobrazić, iż powrót nocą z oddalonej kilkadziesiąt km wyspy w tak krótkim czasie jest niemożliwy, i już nawet surowica w szpitalu nie pomoże…

Należy tu również wspomnieć o pojawiających się niebezpieczeństwach w postaci katastrof naturalnych. Doświadczyłam trzęsienia ziemi o sile 7,2 , tajfun Hayian i inne słabsze tajfuny, tornado, a także osuwisko zbocza górskiego w Cordillerze. Wspinałam się na aktywny wulkan Hibok Hibok oraz wchodziłam na stale dymiący się wulkan Mayon. Będąc na wakacjach na Sumatrze, miałam możliwość podziwiać w bliskiej odległości wulkan Sinabung, niedługo potem nastąpiła jego erupcja.

Możemy przecież stwierdzić, że lepiej siedzieć w domu i nie narażać się na TEGO TYPU niebezpieczeństwa ALE.. no tak, chyba właśnie na tym polega całe ryzyko! Ten kto boi się o życie i zdrowie raczej  nie wychyla nosa z domu;p

Z pozdrowieniami dla tych co się odważyli;)
Kamila