niedziela, 11 sierpnia 2013

Na dachu jeepneya!

Na dachu jeepneya!

Transport na Filipinach na początku szokuje i zadziwia. Ale przyzwyczajenie pojawia się dopiero po pewnym czasie, w szczególności  gdy doświadczyłam już jeżdżenia na dachu z workami ryżu, na naczepie ze skrzynkami coli, czy na ciężarówce na stercie zużytych opon, albo w klatce przeznaczonej do transportu świń… Egzotyka we wszystkich odcieniach.

Co tu dużo mówić, po ponad trzech miesiącach spędzonych w tym kraju, jeżdżenie na dachu jeepneya nie jest już niczym wyszukanym. Ja nawet wolę jechać na dachu, bo tam przynajmniej – wiatr we włosach i naturalna klimatyzacja w postaci przewiewu;) A w tym czasie ludzie w środku ciaśnią się i pocą, wachlują aby odgonić muchy, i przeciskają się pomiędzy sobą w zatłoczonym busie aby zdążyć wysiąść w docelowym miejscu. Na dachu luz blues i swoboda, tylko trzeba trzymać się relingów oraz co jakiś czas pochylać głowę! Bo jak nie wiesz kiedy się schylić to łatwo dostać liściem palmy z liścia! ;p Oiii!


Kamila