Food & Drinks
Myśląc o jedzeniu mam przed
oczami RYŻ;) w różnych kombinacjach, jak np. ryż z rybą, ryż z kurczakiem, ryż
z warzywami, ryż z nudelsami, ryż z ryżem polany ryżem… Okey Może nie jestem
największą fanką ryżu ale jedzenie go 3 razy dziennie to dla mnie lekka
przesada;p Ale na Filipinach to norma.
Regularne posiłki Filipińczyków
składają się GŁÓWNIE z ryżu! Poczynając od śniadania, które odbywa się w
godzinach 6-8, następnie lunch 12-14, aż po obiad w godzinach wieczornych
18-20.
Dla niezorientowanych muszę pokrótce
wspomnieć, że jestem najbardziej ziemniakożerną osobą jaką znam;p hahaaa Wiec
odstawienie ziemniaków w imię ryżu jest dla mnie sporym wyrzeczeniem! Szczerze
mówiąc to już widzę efekty „diety ryżowej” bo po 3ech tyg straciłam ok. 2 kg.
Innym aspektem wartym wspomnienia
jest również to, że na Filipinach do jedzenia każdego posiłku używamy łyżki
oraz widelca. Nóż? Na daremnie szukaliśmy ich w naszej kuchni w nipa hut. Otóż mamy
1 mały nóż, który służy co najwyżej do obierania owoców lub otwierania puszek.
Do cięższych robót kuchennych typu rozłupanie kokosa lub pokrojenie większych
kawałków używamy maczety. Do jedzenia używamy łyżki (trzymanej w prawej ręce)
oraz widelca (w lewej), którym nakładamy ryż z kawałkami mięsa lub ryby na
łyżkę. Wygodne? Trzeba się przyzwyczaić ;) Tutaj jadają tak wszyscy. To czego
nie da się „pokroić” sztućcami należy
pomagać sobie palcami.
Aby ryż „jakoś” smakował należy
go po swojemu doprawić, np. sosem sojowym, ketchupem bananowym lub innym sosem
akurat dostępnym. Ponieważ jest on gotowany nawet bez soli i zupełnie nie ma
smaku.
Obfitość ryb na targach i w
sklepach jest niesamowita. Ryby jadamy na co dzień (nawet 1-2 x dziennie). Są
tanie i smaczne. Najczęściej przyrządzane przez Filipińczyków w sosie sojowym lub
też najzwyczajniej w świecie grillowane lub smażone bez żadnych przypraw. Dosyć
często spotykane są tu ryby suszone. Jak dla nas są one raczej niejadalne,
nikomu z nas nie smakują bo są mega słone. Jest to najlepszy sposób
konserwacji.
Czasem jemy zupę o intensywnym
rybnym smaku. Rozróżniamy tu trzy rodzaje zup: zupa rybna, zupa rybna z imbirem
lub zupa z liśćmi również o smaku ryby.
Jeśli chodzi o mięso to jemy
głównie kurczaki, dobre lokalne i naturalne, biegające wolno przez cały swój
żywot po podwórku. Różnią się sporo od tych europejskich (klatkowych) głównie
wagą. Nie są takie nabite i smakują inaczej. Całkiem popularne i serwowane nam
przez lokalnych Filipińczyków są również: smażone uszy świńskie, smażona skóra
świńska, wątróbka carabao, ewentualnie gotowane warzywa ze skwarkami;p mhmm
palce lizać..
Pijemy głównie wodę destylowaną.
Filipińczycy nie maja obaw przed piciem wody z kranu, ale dla naszych żołądków
zapewne skończyłoby się to okropnie. Przysmakiem jest tutaj lemon grass tea, ma
idealny i orzeźwiający smak szczególnie z dużą ilością lodu;)
Tuba (lub wg ludności Boholu – Bahalina)
to tradycyjne kokosowe wino Filipin. Lokalni piją je w dużej ilości, czasem
mieszając z colą. Ma specyficzny smak..mhmm jak skwaszony kompot owocowy.
OWOCE;) Pyszne, soczyste, pełne
smaku aż chce się je połykać kilogramami. A w szczególności nasze ulubione
mango i ananasy, przesłodkie idealne na śniadanie czy na deser. Banany też dają
rade, choć wybieranie ich na targu może być zawodne bo jest ich wiele rodzajów.
A niektóre jak się już przekonaliśmy nie są smakowite na surowo, lecz są
odpowiednie tylko do grillowania, lub tylko do gotowania.
Aby dostać się do najbliższego
wifi i supermarketu musimy przebyć ok. 15km do miasta. Oczywiście tam
rozpieszczamy się okazjonalnie wizytą w pizza hut, ewentualnie w kfc. Haha I
jakież było moje zdziwienie gdzie nawet w kfc serwują kurczaki z RYŻem!
W niektórych restauracjach przy
zamówieniu głównego dania masz możliwość nieograniczonej dokładki ryżu. Unlimited rice – thats what I like;p
W naszej kuchni ugotowanie obiadu
jest na pełnym survivalu dlatego, iż na co dzień używamy siga (o której
wspominałam już na samym początku bloga). Rozpoczynamy od rozpalenia ogniska co
wydaje się być prostym zadaniem, jednakowoż przy tutejszej wilgotności szybkie
rozniecenia ognia graniczy z cudem;p Nie poddając się na samym początku,
podjęłam wyzwanie ugotowania najprostszego obiadu. Wraz z rozpaleniem ognia i
co najważniejsze utrzymaniem go do końca gotowania, przygotowanie prostego posiłku zajęło mi ponad
2 godz… Ale dochodzę do wprawy. Jedzenie co prawda ma posmak ogniska ale ileż
daje satysfakcji samodzielne ugotowanie na siga ;)
Kamila