Straty po najsilniejszym
tajfunie, który uderzył Filipiny 4ry miesiące temu nadal są widoczne. W
szczególności ucierpiały wyspy po wschodniej stronie kraju, Leyte oraz Samar. Żyjąc
i pracując od wielu miesięcy na Boholu, wyspie oddalonej dosłownie 100 km od
w/w wysp, nie mogłam siedzieć z założonymi rękami. Sama doświadczyłam trzęsienia
ziemi oraz Hayian’u w nieco słabszej formie więc niewiele brakuje abym
zrozumiała potrzeby tego kraju w tak trudnych dla nich chwilach.
Chcąc pomóc poszkodowanym
Filipińczykom ruszyliśmy na Leyte dołączając do projektu All Hands w Ormoc. Nie
był to mój pierwszy projekt z tą organizacją (http://theresmorefuninthephilippines.blogspot.com/2013/08/all-hands-pagatpat-project-cagayan-de_27.html).
All Hands zrzesza chętnych wolontariuszy z całego świata, wystarczy dosłownie
chcieć, a liczy się każda para rąk do pomocy!
Głównym założeniem projektu była
odbudowa i remont bazy, w której kwaterowali wszyscy wolontariusze. Jedynym
miejscem, które mogło pomieścić ponad 50ciu chętnych do pracy ludzi był szpital
w Ormoc, i tam też mieszkaliśmy. Poza tym, wolontariusze przydzielani zostali
do rozmaitych prac porządkowych. Miałam możliwość zajęcia się rozbiórką
szkolnego dachu, który po przejściu wiatru o sile 300km/h wisiał ‘na włosku’
zagrażając biegającym dookoła dzieciom. Następnie dach zastępowany był
tymczasowym pokryciem. Inne zadania to np. rozbiórka uszkodzonego budynku czy
zabezpieczanie ścian przed zawaleniem.
Praktycznie każde wysokie drzewo
na wyspie Leyte zostało złamane. Hayian nie pozostał również łaskaw dla
domostw, prawie wszystkie chaty zostały bez pokrycia dachowego. Także linie
energetyczne walające się po ulicach nie dziwiły już nikogo. Szkody są bardzo
widoczne i ciągną się kilometrami… W bazie oczywiście brak prądu, a generatory
dawały możliwość skorzystania z elektryczności raptem na parę godzin wieczorem.
Projekt All Hands na Leyte cieszy
się niesamowitą popularnością, ponad 2tysiące osób (przyszłych wolontariuszy) czeka
aktualnie na przyjęcie i zgodę na przyjazd. Organizacja nie może pomieścić i
wykarmić w jednym czasie więcej niż 50 osób. Miałam niesamowitą możliwość
dołączyć do grupy prężnie działających wolontariuszy m.in. ze względu na
bliskość zamieszkania oraz znajomość staff’u. Każdy kto już raz zaznał pracy z
All Hands chętnie do nich wraca! Dzięki dla całej pięćdziesiątki niesamowitych
ludzi, którzy oddają swój czas oraz siły pomagając poszkodowanych Filipińczykom!!!
Peace