To nie pierwsze święta poza
domem, ale pierwsze w tropikach! Różniły się znacznie od tych typowych polskich
świąt ze śniegiem. Zamiast białego obrusu stół zdobiły świeżo ścięte liście
bananowca, zamiast choinki prezenty siedziały na drzewku tarsjerowym, a zamiast
karpia na stół wleciał pyszny marlin;)
Spędziliśmy czas w doborowym
towarzystwie dziesięciu wolontariuszy. Przyrządziliśmy wesoły mix polsko –
hiszpańsko – włoskich potraw. Obżarstwu nie było końca. Największą furorę zrobił
dłuuugo chowany specjalnie na ta okazję
- barszcz czerwony instant. Idealnie przemycony polski akcent w postaci
gorącej zupy podany był w świeżo ściętych kokosach.
P.S. Mikołaj jednak wrócił z
urlopu pod palmą i przyniósł worek prezentów, spełniając tym samym swój
doroczny obowiązek :D
Kamila